Kartki chronologicznie

Muzyka duszy

4 lutego 2013, poniedziałek
siódma wieczór 

- Słuchasz tak hipsterskiej muzyki, że nawet żaden hipster jej nigdy nie słyszał! – orzekł mój Luby, gdy z głośników laptopa popłynęła muzyka lat 50.tych.
Zupełnie nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego tak uważa. Po pierwsze, nie ma w tym nic „hipsterskiego” – nie deklaruję wszem i wobec, jaka jestem wyjątkowa, ponieważ słucham innej muzyki niż wszyscy. Wcale też nie słucham innej niż wszyscy... Zresztą, czasem wydaje mi się, że łatwiej byłoby mi wymienić style muzyczne, których nie słucham, niż te, które słucham. Muzyka jest mową, o tyle prostszą, że bez słów. Nie potrzeba słowniczka, ani rozmówek, żeby rozumieć jeśli się w nią wsłuchać. Nawet jeśli piosenkarz śpiewa w języku, którego nie rozumiem, to sama melodia niesie dawkę emocji, które wpływają na mój stan. Swego czasu zasłuchiwałam się w twórczości Jacka Kaczmarskiego. Był idealny na każdą chandrę – wcale nie polepszał nastroju, absolutnie. Pogarszał sprawę do granic możliwości, ale natarczywie burzył krew i nie dawał spokoju. W końcu człowiek miał dość, wyłączał muzykę – i zabierał się za siebie.
19. lutego 2012, niedziela
ćwierć na dwunastą w nocy

Słuchanie Kaczmarskiego jest strasznie wciągające. Cały czas myślę o tym, żeby zmienić muzykę, posłuchać RMF Classic czy po prostu instrumentalnych utworów, ale nie... wciąż na tapecie jest twórczość Kaczmarskiego. Tak dawno go nie słuchałam, że teraz ciężko ucho oderwać od słuchawki. Albo i odwrotnie.

Zresztą, rozmawiałam akurat z kolegą o tym. Zapytałam, czy zna utwory Kaczmarskiego. Odparł, że a i owszem. Wymienił mi kilka ulubionych tytułów. Na to mu odparłam, że no - ja właśnie słucham Arki Noego. Na co kumpel zapytał:
- A co ma piernik do wiatraka?
Na szczęście zanim zdążyłam się zdziwić, o co mu chodzi, on zorientował się, że nie miałam na myśli dziecięcego zespołu, tylko utwór o tym tytule.

Podczas pisania pierwszego akapitu (bo powyższą wstawkę udało mi się wygrzebać spomiędzy kartek rękopisu z pękniętego wazonu, oczywiście) przez chwilę byłam w późnych latach 60.tych, razem z chłopakami z Led Zeppelin. Teraz w słuchawkach słyszę tak doskonale znane „Highway to hell”, AC-piorun-DC. Nie piszę tego, żeby cokolwiek udowodnić, bo po co? Równie dobrze mogłabym słuchać teraz 3. koncertu fletowego e-mol, Rondo, niejakiego Saverio Mercandante; albo któregoś z utworów Carrantouhill.  Swoją drogą, ostatnio zasłuchiwałam się w Archive; zwłaszcza w utworze „Bullets”, który został wykorzystany w zajawce do gry Cyberpunk; ale chyba bardziej zainteresowała mnie ichnia „Hatchet” i „Empty bottel”. Swoją drogą ten zespół ma tak różnorodne utwory, że aż czasem ciężko sobie wyobrazić, że tak niepodobne do siebie melodie mogą wychodzić od tych samych artystów. Ale przecież o to chodzi? Muzyka to język bez słów. Czasem doprowadza do stanów euforycznych, innym razem wycisza i pomaga zasnąć, a to znów dręczy i ryje w duszy głębokie, czarne korytarze, nie dając ani chwili spokoju.

15 listopada 2011 roku,
trzy kwadranse na czwartą po południu.


Jak małe duszki unoszą się pasma pary znad powierzchni kawy z mlekiem, tak z głośników laptopa płyną dźwięki Dream Theater.

- Czego ty słuchasz? - zapytał zaskoczony Luby, wchodząc do mieszkania.
- Dream Theater - odpowiedziałam, odwracając rybne paluszki, żeby z obu stron były równie dobrze wysmażone.
- Tego technicznego metalu? Od kiedy? – nie mógł wyjść ze zdziwienia.
- Hm... Chyba jeszcze się wtedy nie znaliśmy – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Zawsze człowiek dowiaduje się o drugim człowieku czegoś nowego. Z każdym dniem.
Zresztą, też później odkryłam, że Luby słuchał muzyki, której bym się po nim nie spodziewała.

To, żeby było już zupełnie chaotycznie… i by piękną klamrą zamknąć owe wynurzenia, które w zasadzie wzięły się absolutnie znikąd i zupełnie nie są do niczego potrzebne. Nie ograniczajmy się!
Swing, jezz, i szalone lata 30.te…
Proszę Państwa, oto Benny Goodman!
I jego „Sing, sing, sing” - proszę klikać w poniższy link.
(Przyznam się szczerze, że pierwszy raz słyszę ten utwór, ale i tak mi się podoba. Może dlatego, że nastrojem kojarzy mi się z muzyką graną w kantynie Mos Eisley)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz