16 lutego 2011, środa.
Dwadzieścia minut na siódmą wieczorem

Na parkingu w dzień (niekoniecznie) targowy,
takie oto słyszy się rozmowy…
Dobrze, darujmy sobie naśladowania z Jana Brzechwy! Przejdę, więc bez zbędnych wstępów prosto do sedna sprawy:
Wracałam wczoraj z Uczelni, a ponieważ żeby dotrzeć na przystanek autobusowy muszę przejść koło wieżowca-hotelu, mimochodem przecięłam niewielki parking. Duży parking, chyba mający ze trzy piętra na minusie znajduje się pod ziemią (stąd te minusy, oczywiście). Na owym parkingu – tym na poziomie zero, nie tym podziemnym – stało dwoje ludzi: pani parkingowa w rzucającej się w oczy pomarańczowej kamizelce i pewien pan, zapewne właściciel samochodu, obok którego obydwoje stali.

Ona w pełni służbowym tonem:
- Złoty pięćdziesiąt się należy.
On zdaje się zaczął szukać drobnych.
Ona się odzywa w międzyczasie:
- Bo inaczej to będę musiała zarekwirować samochód.
On, lekko przestraszony:
- Ale on jest bezcenny!
Ona, z pełnią satysfakcji w głosie:
- No, właśnie!
On, kontynuując wcześniejszą myśl:
- Nikt takiego nie ma.
Ona ze śmiechem dodaje:
- Tym bardziej! zarekwirowałabym go dla siebie!

Dalszej wymiany zdań niestety nie dosłyszałam, ponieważ odeszłam od tej pary już tak daleko, że hałas z głównej arterii Śródmieścia zagłuszył słowa. Przez to teraz nie wiem jak potoczyły się dalej losy bezcennego i jedynego w swoim rodzaju auta.

A tak poza tym, czytam powieść Harukiego Murakami, „Sweetheart Sputnik”. Zastanowiło mnie jedno zdanie, które było już zaznaczone przez innego czytelnika niebieskim długopisem. Bo chyba nie muszę dodawać, że to książka z biblioteki miejskiej. Och, pamiętam, jak się zdziwiłam, kiedy znajomi mówili, że czytają książki tak, żeby nie złamać ich grzbietu. 
Byłam w szoku, bo zwykle nie dbam o to. Złamie się? Trudno. Nie złamie? Tym lepiej. Mogę się przyznać tylko do jednej fanaberii - jeśli mam więcej niż jedną książkę tego samego autora, to zwykle stoją obok siebie. Kiedyś nawet zauważyłam, że poukładałam część książek alfabetycznie wg nazwisk (choć nie wszystkie, tylko fantastykę polską, choć gdzieś pomiędzy wmieszał mi się Neil Gaiman); a drugą moją fanaberią jest to, że w przypadku wielotomowego cyklu kolejne tomy ustawiam w kolejności od prawej do lewej, zamiast jak Bóg przykazał - od lewej do prawej. 

Ale, o czym to ja? A, no tak! Cytat miałam przytoczyć. Właśnie... tak bardzo spodobało mi się to zdanie, że nie mogłabym go nie zapisać. Nie oczekujcie jednak wesołej treści: 

„Bo Ziemia nie po to z takim trudem krąży wokół Słońca, by ludzie beztrosko się na niej bawili.”
- Haruki Murakami w „Sweetheart Sputnik”, Warszawa 2003, s. 18. Tłumacz: Aldona Możdżyńskia.