Kartki chronologicznie

Dziwy na Długiej

1 grudnia 2011,
trzydzieści minut na pierwszą po południu.

Kolejny miesiąc się rozpoczął. Kolejny miesiąc poszukiwania pracy. Cóż jednak innego można zrobić, kiedy oszczędności topnieją, jak śnieg na wiosnę? Trzeba znaleźć jakieś zajęcie, dobrze byłoby, gdyby intratne, a nawet jeśli nie... To niech chociaż da się przeżyć do pierwszego.

Nie smućmy się jednak w ten piękny, grudniowy dzień. Niebo zasnute szarawymi chmurami. Światło słońca przeciskając się przez kłęby chmur staje się miękkie i wilgotne. Ludzi wokół niezbyt wielu. Gdzieniegdzie jednak słychać język zachodniego sąsiada. Długa tonie w szarościach, z którymi próbują walczyć kamienice w bajkowych barwach. Ale lepka szarość jesieni przykleja się do kolorowych fasad, przyduszając je nieco. Mimo to uśmiecham się w duchu, znajdując co chwila jakiś nowy drobiazg w obrazach malowanych na elewacjach. W dawnym domu tego nie było.

Oglądam się przez ramię na Złotą Bramę przez którą weszłam w niezwykły świat Głównego Miasta. Przecieram oczy, nie wierząc w to, co widzę. To niemożliwe! Górnicy? Tutaj? W galowych strojach z kołpakami ozdobionymi czerwonymi pióropuszami. Och, gdyby chociaż słońce zechciało obdarzyć blaskiem złote trąbki, tubę i puzon! Nie wierzę. To nie może być prawda! Co tutaj robi orkiestra górnicza w pełnej gali?

Dyrygent machnął biało-czerwoną pałką. Zagrały bębny, tuba i trąby. Doszły flety i klarnety. Szła dzieweczka, do laseczka. I... Poszła Karolinka do Gogolina, a Karliczek za nią... Karliku, Karliku, co tam niesiesz w koszyku? Dzióbka dej! Moja roztomiło!

Marszowym krokiem idą muzykanci ku Ratuszowi Głównego Miasta. Idę i ja, nucąc pod nosem. Skądżeście się wzieli, moi mili? Czyście są górnicy, czy przebierańce, pra? W ostatniej linii idzie trzech mężczyzn w marynarskiej gali. Brakło muzyków górników, że marynarzy dobrano? Czy może mundurów górniczych za mało mieliście?  Ale grają, jak prawdziwi. Tylko data się nie zgadza! Kapelmajster, wyście się z datą pomylili!  Toć do świętej Baśki jeszcze trzy dni zostały! Czy to ino rozruch przed Barbórką, co by tuby i fujarki przedmuchać? Kto was tam wie, panie kapelmajster, coście se myślieli idąc Długą i wywołując uśmiech zdziwienia na twarzach gdańszczan, gdynian, sopocian, przyjezdnych i mojej, takiego jednego ptoka, co nad morze z Katowic przyfurgoł.

Ludzie robili zdjęcia, kroczącej dumnie po gdańskim bruku górniczej orkiestrze. I ja też komórkę z kieszeni swej dobyłam i zdjęcie zrobiłam.

Orkiestra zakończyła występ przy Ratuszu Głównego Miasta. Ucichli nagle. Muzycy skręcili w Kramarską, gdzie rozpłynęli się, jakoby we mgle... Ale nie, musieli być prawdziwi, przecież zdjęcie pozostało.