Kartki chronologicznie

Pożegnanie z T-shirtem

17 grudnia 2017, niedziela
trzy ćwierci na dziewiątą rano

Za kilka dni wyprowadzamy się z obecnego lokum. Siłą rzeczy trzeba przejrzeć wszystko i zdecydować, co warto zabierać ze sobą na nowe mieszkanie, a z czym można się z mniejszym lub większym żalem rozstać.

Luby wczorajszym wieczorem wkroczył do szafy i posegregował ubrania. Doszedł do wniosku, że zachowa dwadzieścia koszul i chyba na razie powinien przystopować z zakupami nowych. Z drugiej strony zaś stwierdził, że ma masę T-shirtów, w których nie chodził, bo miał całą górę nowych - zresztą już dawno przerzucił się na czarne polówki i koszule z krótkim rękawem. Zatem T-shirty nie były już przez niego tak eksploatowane. Mimo to, gdy patrzył tak na te swoje koszulki, żal mu serce ściskało.

- Tyle wspomnień... - mruczał pod nosem, wyciągając kolejne sztuki z szafy. - Żal wyrzucać, ale i tak w nich nie chodzę - powiedział. Popatrzyłam na rosnący stos. Sama miałam podobny problem. Koszulki z różnych imprez z ciekawymi nadrukami były miłą i praktyczną pamiątką. No, ale ileż można je nosić? Zwłaszcza, gdy na T-shircie pyszni się napis Chemiliada 2013, albo Zlot Żaglowców 2009. Bogowie nieba i podziemi! 2009! Kto by pomyślał, że to było już ponad osiem lat temu! Gdzieś pomiędzy ubraniami mam jeszcze koszulkę, którą kupiliśmy w Bieszczadach... 10 lat temu. No i mimo iż jest już przykrótka i za ciasna, to wciąż leży w szufladzie - bo wspomnienia.
Jak je zachować, a jednocześnie nie trzymać w domu?
- A może byśmy tak porobili zdjęcia tym koszulkom i założyli album? - rzucam pół-żartem, pół-serio.
- W sumie...

Tak to wyglądało wczoraj. Dzisiaj zaś Luby faktycznie sięgnął po aparat i zaczął skrupulatnie fotografować koszulki. Pomagałam mu je odpowiednio ułożyć, aby jak najlepiej wyeksponować najróżniejsze nadruki. Nie liczyłam ile ostatecznie było tych T-shirtów, ale na pewno więcej niż dziesięć.
- A potem wywołamy te zdjęcia. Zrobimy album i schowamy go tak, by Kitka znalazła go mając naście lat. Będzie się zastanawiać - "o co chodzi?" - rzucił Luby, wrzucając koszulki do worka. - O, wiem! Schowamy go razem z Kamasutrą, żeby miała jeszcze większą rozkminę.
Zaśmiałam się serdecznie, próbując sobie wyobrazić minę córki za te kilkanaście lat. Pewnie dojdzie do wniosku, że jej rodzice nie do końca są "normalni". Ale myślę, że to, to już akurat będzie wiedzieć wcześniej.