Kartki chronologicznie

Pro-Ana? Jestem Anty!

Zupełnym przypadkiem trafiłam na blog piętnastolatki. Część tytułu owego pamiętnika brzmi następująco: "A + B = My life!" Po pewnym czasie dotarłam do tego, co znaczą poszczególne składowe równania: A - anoreksja, B - bulimia. Blog należy do nastolatki, popierającej ruch pro-ana. Pro-ana, to nic innego jak ruch, w którym dążenie do bycia chudym jest drogą do ideału. Osoby, które są pro-ana nie uważają ani anoreksji, ani innego zaburzenia łaknienia za poważną, wyniszczającą chorobę, ale alternatywny sposób odchudzania się.

Przejrzałam kilkanaście blogów, które należą do dziewcząt "pro-ana", które nazywają siebie Motylkami - bo jak motylki chcą być lekkie, zwiewne, półprzeźroczyste chyba... Większość z nich na marginesie zapisuje ile ma lat, wzrostu i wagi; na tyle na ile zaobserwowałam większość jest w przedziale wiekowym 15-19 lat, zwykle ważą ok. 60 kg i mają 170-165 cm wzrostu. Gdyby się tak zastanowić i policzyć ich BMI, to praktycznie u każdej byłoby ono jak najbardziej właściwe. Waga wprost idealna! ...ale nie dla nich. "Chcę być chuda!" To zdanie przewija się przez nieomal każdy z tych blogów. Stawiają sobie cel jeden i ten sam - ważyć mniej niż 50 kg! To jest doprawdy straszne.

Zauważyłam, że na wielu z blogów pro-ana widnieje mniej więcej taki spis "przykazań":
1. Jeśli nie jesteś szczupła, to znaczy, że nie jesteś atrakcyjna.
2. Bycie szczupła jest ważniejsze od bycia zdrową.
3. Będziesz się głodziła i robiła wszystko co w Twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej.
4. Nie będziesz jadła nadprogramowo bez poczucia winy.
5. Nie będziesz jadła niczego nadprogramowo bez ukarania siebie za to.
6. Będziesz liczyła każdą kalorię i ograniczała ich ilość.
7. Najważniejsze jest to, co mówi waga.
8. To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze - złe.
9. Nigdy nie jesteś „zbyt” szczupła.
10. Bycie szczupła i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli.
11. Waga jest wskaźnikiem moich codziennych sukcesów i porażek.

Najbardziej szokujące - chociaż wszystkie punkty są straszne - moim zdaniem jest 2., 3., 5., 9. Zwłaszcza drugie spowodowało, że przez dłuższy czas nie potrafiłam wyjść z szoku. Stawiać wygląd ponad zdrowie!? Mam wrażenie, że w szkole nie omawiały fraszki Jana Kochanowskiego "Na zdrowie".

Oczywiście, jeśli tylko człowiek delikatnie zwróci im uwagę, że to, co robią niekoniecznie jest odpowiednie, a i są bezpieczniejsze sposoby odchudzania niż: katowanie się głodówkami(, a jeśli już jedzą to wyliczają kalorie i jeśli zjadły powyżej 500-700 kcal to już jest tragedia!), zażywanie garści specyfików odchudzających, czy przeczyszczających, oraz mordowanie się ćwiczeniami. Bilans spalania kalorii owszem wychodzi im minusowy - więcej spalają niż dostarczają organizmowi, ale do nich nie dociera, że zasłabnięcia, omdlenia, zawroty głowy i problemy z miesiączkowaniem mogą mieć coś wspólnego z ich "ukochaną Aną". (Bulimię nazywają pieszczotliwie Mią)

W ich osobistym alfabecie litera Z oznacza "Zero - wymarzona waga". Aż chciałoby się im powiedzieć: nawet wiele wieków po śmierci człowiek swoje waży. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie nie wytrzymałam i napisałam komentarz u jednej z "Motylków". Jej reakcją było "zainteresował mnie ten komentarz". Inny Motylek na to: Wkurzają mnie takie komentarze.
No tak, poczułam się trochę jak wołający na pustyni... Zwłaszcza po zdaniu innej z dziewcząt: "Jeśli patrzeć na to od strony "zdrowego rozsądku", to szczerze mówiąc zdaję sobie sprawę, że Ellaine ma całkowitą rację. Ale my- Motylki wiemy, że nie warto dbać o zdrowie, skoro można spełnić swoje pragnienia i być chudym. Ja zdecydowanie wybieram marzenia ! ;)"
Niektórzy mają śmiertelnie niebezpieczne marzenia, to prawda. Skok na bungee też może skończyć się śmiercią... ale dość szybką. Ale ich marzenie zaprowadzi je do szpitala... i możliwe, że także do tego dla nerwowo chorych. W końcu napisałam im brutalniej, że jak chcą szybko schudnąć, niech obetną sobie nogi... Ale odniosłam wrażenie, że tego już nie doczytały. W końcu dla nich nie liczy się głos rozsądku, tylko marzenia.

Wiele lat gloryfikowano w telewizji wychudzone modelki, na których wszystko leżało dobrze - bo wisiało jak na wieszaku. Na wieszakach wszystko wygląda "dobrze". Uważano, że dziewczyna jeśli chciała być modelką musiała być wysoka i chuda, nie szczupła - ale chuda, wręcz płaska z każdej możliwej strony. Teraz, kiedy ludzie zaczęli dochodzić do wniosku, że to wcale nie jest takie ładne jak mogłoby się wydawać (a może projektanci się zmienili?), i gdy wśród modelek znajdują się tak zwane "plus-size" (moim zdaniem to jest krzywdzące, one nie są "plus", tylko "normal") - to w komentarzach pod ich zdjęciami można przeczytać, że owe kobiety są otyłe. Wynika z tego, że waga poniżej 55-50. jest normalna, a powyżej to już otyłość?! Jestem w szoku i wciąż nie mogę się z niego wygrzebać, po prostu w głowie mi się to nie mieści!


Pozdrawiam, niżej podpisana,
zapewne wg "Motylków": Otyła.

Przekroczywszy próg...

Początek. Jeden z wielu, przecież zawsze – coś się zaczyna, coś się kończy. Pewnie miejsce to pożyje chwilę i odejdzie w zapomnienie, jak większość miejsc takich, jak to.

Pierwszy internetowy pamiętnik założyłam będąc w gimnazjum, czyli parę ładnych lat temu. Założyłam go na amerykańskim serwerze i zamieszczałam tam fragmenty „powieści” o wyjątkowo zawiłym tytule, którego teraz nie pomnę. Kilka wpisów później – przestał istnieć. Następny także miał za zadanie prezentować moją „tfurczość” wesołą. Jednak, kiedy zabrakło weny do pisania „powieści”, zaczęłam tam pisać o moim życiu. Miałam jeszcze parę innych, obecnie także mam inne internetowe pamiętniki.

Jeszcze nie wiem, czy treść, którą będę wypełniała to miejsce – odpowiadać będzie tytułowi. Liczę jednak, że się uda i nie zejdę na tematy osobiste, bo w końcu nie ma we mnie aż tyle pychy, by w kolejnym miejscu pisać o sobie. Świat jest o wiele ciekawszym miejscem, dlatego lubię go obserwować.

A kim jestem? Staram się być sobą, jak tylko umiem najlepiej.
I do tego nie potrzeba komentarza.