Kartki chronologicznie

Koniec Świata przy winie

24 lutego 2013, niedziela,
ćwierć na siódmą wieczór.


Kilka tygodni temu w skrzynce pocztowej znalazłam niezaadresowaną, zaklejoną kopertę. "Kolejna reklama?" – pomyślałam zdegustowana, wchodząc do mieszkania. Po zdjęciu okrycia i butów oraz rzuceniu kluczy na stół, rozerwałam kopertę, aby zobaczyć co też tym razem licho przyniosło. Wbrew początkowemu przeświadczeniu, wewnątrz znajdował się list… o tyle niezwykły, że pochodził od Świadka Jehowy. Na kartce w kratkę, wyciętej z zeszytu o formacie A4, pewna Krystyna napisała do nas list. Ręcznie. Bardzo starannym, schludnym pismem; niestety nie uchroniła się przed paroma błędami ortograficznymi. Z moim skrzywieniem pod tym względem, oczywiście pierwsze co, to właśnie one rzuciły mi się w oczy podczas czytania. W każdym razie w liście pani Krystyna poruszyła, chodliwy odkąd sięgam pamięcią, temat końca świata. Pani Krystyna zaznaczyła, że nie należy wierzyć w żaden z podawanych przez ludzi termin Dnia Zagłady, gdyż w Piśmie powiedziane zostało, iż żaden człowiek nie będzie znał dnia, ni godziny.

Siedząc przy lampce wina z przyjacielem, zaczęliśmy się zagłębiać w treść listu. Ze szczególną uwagą pochyliliśmy się nad kwestią daty końca świata i tego, że żadna z głoszonych przez człowieka, nigdy nie będzie tą właściwą. Więc… gdyby tak każdy kolejny dzień ogłaszać właśnie tym, w którym skończy się świat? Wówczas koniec nigdy nie mógłby nadejść, ponieważ człowiek nie zna dnia, ani godziny, czyż nie? To, zdaje się, byłby najprostszy sposób na uniknięcie zagłady… Luby wesoło podsumował nasze rozmyślania:
- W ten sposób można by strollować Boga!
- Można trollować różne byty – przyznał nasz przyjaciel ostrożnie, zupełnie nie podzielając entuzjazmu Lubego. - Ale trollowanie Boga…? Myślę, że to dość ryzykowne – zauważył trzeźwo, ostatecznie zamykając dyskusję na temat końca świata i sposobu na jego obejście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz