Kartki chronologicznie

Sen o wielkości jak dym na wietrze

4 kwietnia 2010, niedziela
tuż po przebudzeniu

I have a dream, a song to sing 
To help me cope with anything 
If you see the wonder of a fairy tale 
You can take the future even if you fail ... 
- Abba, I have a dream. 


Miałam sen. Niezwykle realistyczny, żywy, ciekawy... a mimo to nieprawdopodobny. Jego nieprawdopodobieństwo polegało głównie na niespójności kontinuum czasowego. Uważam, że raczej trudno obrócić do Buenos Aires i z powrotem w ciągu jednego dnia. Zaznaczam - dnia, nie doby. Właściwie nie jest powiedziane, że to było Buenos Aires, to mogło być jakiekolwiek inne miasto w Argentynie. A, że to była Argentyna to wiem na pewno, bo nazwa tego państwa parokrotnie pojawiła się we śnie. Poza tym kolejną niemożliwą kwestią był fakt mojego pojawienia się na uczelni w piątek, kiedy doskonale wiem, że nie mam tego dnia zajęć. A muszę wyznać, że bez wyraźnej potrzeby nie ruszam się z domu, zwłaszcza na uczelnię! Swoją drogą, to ta moja uczelnia zadziwiająco podobna była do liceum, w którym się niegdyś uczyłam. I tu zaczyna się cała ta niezwykła opowieść: 

Kiedy już wróciłam z Argentyny i nagle znalazłam się w budynku zadziwiająco podobnego do przybytku Dziesiątki... Wyszłam ze szkoły na zalaną słońcem ulicę, którą akurat przejeżdżał czerwony tramwaj. Nie wiem skąd wiem, ale to bezdyskusyjnie był piątek, prawdopodobnie w maju, lub czerwcu. Chyba miałam na sobie sukienkę, ale to nie jest tak istotne dla całej historii. Przeszłam kilkadziesiąt kroków wzdłuż ulicy, przysiadłam na parkowej ławce pod rozłożystym drzewem, które rzucało zielony, chłodny cień wokół. Położyłam na kolanach zeszyt dużego formatu o miękkiej oprawie. Otworzyłam go i zaczęłam uważnie przeglądać. 

Wszystkie strony były zapisane odręcznymi notatkami, rozbudowanymi i szczegółowymi. Czego dotyczyły? Najprościej powiedzieć, w zeszycie znajdował się projekt powieści, rozplanowanej na trzy obszerne tomy. Miałam tam rozpisaną fabułę główną, kwestie poboczne, opisy wyglądu, historii i osobowości postaci, szczegóły świata przedstawionego, ba! były nawet krytyczne komentarze przy niektórych notatkach. A co za tym idzie - skreślenia i wprowadzone w ich miejsca poprawki. Na jednej z kartek były nawet projekty okładek z gotowymi tytułami. W zeszycie była zawarta pewna sugestia, że dałoby się do tego dorobić też luźno połączony z całą trylogią czwarty tom... 

Miałam sen. Niezwykle realistyczny, żywy, ciekawy... nieprawdopodobny. 

Miałam sen, z którego zapamiętałam jedynie ogólną sytuację. Niestety, żadnych szczegółów, które tak uważnie we śnie studiowałam siedząc na ławce pod drzewem. Rzekłabym, że jestem tym faktem mocno załamana. Moja ukochana podświadomość na srebrnej tacy podała mi gotowy projekt powieści, może wiekopomnego dzieła! a ja głupia go zwyczajnie zapomniałam. Wystarczyło się obudzić, by marzenie o wielkości rozwiało się jak dym, tuż po pierwszym przeciągnięciu się.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz